Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska
Jura Krakowsko-Częstochowska

Jura Krakowsko-Częstochowska

Wyprawa trwała 3 dni. Dzień 1 Pociąg dojechał do Częstochowy lekko spóźniony, więc rowerem w kierunku Jasnej Góry z dworca PKP wyruszyłem ok. 11ej i po kilkunastu minutach byłem już u bram klasztoru Paulinów. Stąd ruszyłem w dół Alejami Najświętszej Maryi Panny. Po drodze w kilku miejscach się zatrzymałem na pstryknięcie fotek: cerkiew św. Jakuba, Bazylika św. Rodziny, kościół św. Zygmunta. No i jazda w kierunku Mirowa ? dzielnicy Częstochowy. Po opuszczeniu granic miasta zaczęła się jazda przez las; przyjemna ? bo głównie drogą zamkniętą dla ruchu zmotoryzowanego, nieco uciążliwa ? bo skończył się asfalt, a zaczęła szutrówka, miejscami kamienista i niekoniecznie równa (jak się później okazało ? była to ... jedna z lepszych dróg na trasie). Kusięta. Z głównej drogi przez wieś skręciłem w kierunku na Góry Towarne. Nawet na jedną z nich (a w zasadzie na skałę) wdrapałem się, bo miał być widok na zamek w Olsztynie. Okazało się jednak, że z tej skały był widok, ale ? na kolejne skały. Chyba z tych drugich skał było widać zamek, ale odpuściłem sobie poszukiwanie dojazdu do tych skał i pojechałem do Olsztyna. Olsztyn. Ruiny zamku w Olsztynie robią wrażenie. Wkomponowane w skały pozostałości murów i dwie przeciwległe wieże dają wyobrażenie o potędze tego zamku i jego burzliwej przeszłości. Są to jedne z bardziej malowniczych i ?klimatycznych? ruin, jakie do tej pory widziałem. Po kilkunastu minutach na zamek wbiegła szkolna wycieczka ? sądząc po zachowaniu ? koniec podstawówki / początek gimnazjum? Oznaczało to, że czas jechać dalej. W kierunku Zrębic trasa wiedzie przez las dróżką miejscami dość piaszczystą, ale da się przejechać. W samych Zrębicach ? kapliczka św. Idziego i kościół św. Idziego (chyba ten Święty jest popularny w tym regionie). Dalej przez Krasawę do Suliszowic. Tutaj spodziewałem się zobaczyć ruiny strażnicy królewskiej? niestety nie udało mi się ich znaleźć. Szczątkowa informacja turystyczna na ten temat jest, ale nie wskazuje ona gdzie samego obiektu należy poszukiwać, ani jak on wygląda. Po krótkich, aczkolwiek intensywnych poszukiwaniach, uznawszy, że jest to strata czasu, ruszyłem nie-rowerowym szlakiem przez las w kierunku Złotego Potoku. Złoty Potok. Sama miejscowość posiada kilka ciekawych obiektów (podobno) wartych zobaczenia. Ja jednak, z uwagi na napięty plan, ograniczyłem się tylko do Źródeł Zygmunta i Elżbiety - ciekawe miejsce pod względem geologiczno-przyrodniczym. Ostrężnik. Ruiny zamku Ostrężnik, to zdecydowanie najbardziej tajemnicze i klimatyczne ruiny z całej wyprawy. Na ogromnej wapiennej skale, podziurawionej licznymi jaskiniami, znajdują się ruiny zamku. Resztki murów, gęsto oplecione korzeniami drzew, dają wyobrażenie o tym, jak natura radzi sobie z pozostałościami cywilizacji. Ruinom tym, będącym w ciągłym cieniu drzew, które je spowiły, tajemniczości dodaje ich historia ? nieznana. Istnieją różne domysły, kto zbudował ten zamek i kto w nim panem był, ale żadne źródła pewności co do tego nie dają. Z Ostrężnika w kierunku do Przewodziszowic wiedzie przez las i wieś Czatachowa ścieżka asfaltowa. Miła odmiana po kilometrach trasy po kamieniach lub korzeniach. W Przewodziszowicach na skale znajdują się ruiny strażnicy królewskiej. Sama skała jest dość malownicza, a o tym, że niegdyś była tu budowla świadczą resztki muru na tej skale. Przez ostępy leśne ruszyłem w kierunku kolejnej strażnicy ? tym razem we wsi Łutowiec. Po drodze okazało się, że niektóre szklaki, a i owszem są wytyczone i oznaczone, tylko że nie są przejezdne? powalone drzewa i gęsta roślinność skutecznie uniemożliwia przejazd. W samym Łutowcu znalazłem skały, na których rzekomo była strażnica. Rzekomo bo, choć skały są malownicze, to śladu murów na nich nie znalazłem. No i ostatni punkt dnia pierwszego: Mirów. Zamek równie piękny, co i klimatyczny, zwłaszcza o zachodzie słońca. Posadowiony na skałach góruje nad Mirowem, w pobliżu ostańców, widoczny z daleka. Na sam zamek wchodzić nie wolno (własność prywatna a i tabliczki z zakazami przed nim ustawiono), aczkolwiek widziałem zwiedzających go. Zamek jest częściową ruiną, ale widać, że jakieś prace konserwacyjne, albo odtworzeniowe są prowadzone. Być może za kilka lat będzie całkiem odbudowany. Dzień 2. Wyjazd 7.00. Bobolice. Zamek w pełnym słowa tego znaczeniu. Do niedawna jeszcze będący ruiną, został odbudowany, a w nim samym jest (chyba) hotel. Jak wygląd w środku ? nie wiem ? wczesnym sobotnim rankiem wszystko było zamknięte. Obok wejścia na zamek skały białe stoją, o tyle ciekawe, że w jednej z nich ?okno? się znajduje, przez które budowlę średniowieczną można podziwiać. Następnie, przez Hucisko, trasa do Jaskini Głębokiej i Góry Zborów. Sama jaskinia była zamknięta, więc tylko na jakieś skały się wdrapałem, z których Górę Zborów było widać i ruszyłem dalej: przez Podlesice do Morska. Zamek Bąkowiec w Morsku, w porównaniu do Mirowa i Bobolic, jest budowlą dość niepozorną. Tradycyjnie wkomponowany w skały wapienne, dość dobrze zachowany, ale dla zwiedzających był zamknięty. Mury częściowo porośnięte roślinnością, w których stare, drewniane drzwi wstępu do zamku bronią, przywodzące na myśl baśniowe ?tajemne drzwi? do innego świata prowadzące ;) W Skarżycach krótki postój przed XVI-wiecznym kościołem św. Trójcy i św. Floriana, w którym intensywne przygotowania do pierwszej komunii św. trwały. Stamtąd, w kierunku Sulin jadąc, zjechałem pod Okiennik Wielki ? skałę z ?oknem?. Z Sulin do Podzamcza trasa wiodła przez las. Trasa trudna, bo na długim jej odcinku strasznie piaszczysta. Jazda rowerem na tych odcinkach nie była możliwa, a i pchanie obładowanego roweru przez ten piach niemało wysiłku kosztowało. Podzamcze. Pierwszy punkt zwiedzania: Gród na Górze Birów. Rekonstrukcja grodu obejmuje palisadę z bramą i kilka budynków. Stąd dobry widok jest na królewski zamek Ogrodzieniec, a i w drugą stronę widok dla oka jest również przyjemny. Drugi punkt zwiedzania: Zamek Ogrodzieniec. Jeden z największych zamków w Polsce z wielkim terenem otoczonym murami przeplatanymi skałami wapiennymi. Można zamek zwiedzać ? na jego dziedzińcu jest zagłębie z suwenirami, a po dawnych komnatach i korytarzach można się przechadzać. Zamek jest dość popularny, co zdecydowanie dało się odczuć w sobotnie południe. Dalej trasa wiodła przez Ryczów-Kolonię do Ryczowa, gdzie do ruin strażnicy dotarłem. Podobnie, jak w Przewodziszowicach, na skale resztki murów świadczą o dawnej budowli. Pilica. Niewielkie miasteczko z przyjemnym rynkiem. Zdecydowanie wartym zobaczenia jest zamek ? pałac z XVII w. otoczony parkiem. Całość jest niestety zaniedbana, ale sam zamek, jak i budynki gospodarcze są całe i świadczą o dawnej ich świetności. Zamek w Smoleniu, mimo, że do najmniejszych nie należy, z daleka jest mało widoczny - tylko wieża góruje nad drzewami porastającymi wzgórze zamkowe. Sam zamek jest ruiną, jak się wydaje częściowo zabezpieczoną przed dalszym niszczeniem. Jest możliwość spaceru po drewnianych rampach, prowadzących wzdłuż murów. Ze Smolenia, przez Złożeniec (co za podjazd?) i Krzywopłoty do Bydlina dojechałem. Tam ruin zamku zobaczyć się spodziewałem. W istocie są to (mało imponujące) ruiny pierwotnie budowli wieżowej, później kościoła obronnego, a na koniec zboru ariańskiego. Stąd do kolejnego zamku trasa wiodła ? przez Kolbark, Jaroszowiec, jakieś leśne ścieżki ? do Rabsztyna. Zamek w Rabsztynie ? malownicza budowla ? jest częściowo odbudowany. Wyraźnie widać, która jego część jest warownią średniowieczną (wieża i pozostałości budynków posadowione na wysokiej skale), a którą część w późniejszych czasach wybudowane (niższe mury z dużymi oknami). W Olkuszu rynek miły oku jest, ale bez szaleństwa, a obok niego, opodal Bazyliki św. Andrzeja, baszta z kawałkiem muru obronnego się znajduje. Z Olkusza przez Osiek, Zimnodół, Zawadę i Racławice (zaczęły się Dolinki Krakowskie) dotarłem na nocleg w Paczółtowicach. Przez trudne, a niekiedy nawet nieprzejezdne odcinki trasy, na nocleg dojechałem niemal 2 godziny później niż planowałem. Dzień 3. Wyjazd: 7.30 Ostatni dzień rozpocząłem kilkukilometrowym podjazdem w Paczółtowicach, robiąc dwie przerwy: pierwszą na sfotografowanie drewnianego kościoła Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny (jeden z kościołów na Szlaku Architektury Drewnianej), drugą ? na przeczekanie deszczu. Na szczęście deszcz krótko padał i ruszyłem w kierunku Doliny Eliaszówki i Klasztoru Karmelitów Bosych w Czernej. O ile przejazd doliną był bardzo przyjemny ? kręta droga w dół pośród skał i bujnego lasu, to podjazd do klasztoru wymagał niemałego wysiłku. Sam klasztor (z XVII w.?) wydaje się być miejscem harmonijnym i zadbanym. Z Czernej, przez Krzeszowice i Tenczynek, na zamek Tenczyn w Rudnie dojechałem. Pewien niedosyt pozostaje, bo zamek ? w znacznej części będący ruiną i częściowo odbudowywany ? jest zamknięty dla zwiedzających. Spod samych murów niewiele widać. Dopiero z oddalonego miejsca ? w żaden sposób nieoznakowanego punktu widokowego ? można podziwiać tą budowlę. Z Rudna, przez Zalas, Brodła, Rybną, Czułówek, Kaszów, Liszki, do Piekar nad Wisłę vis-a-vis klasztoru w Tyńcu dojechałem. Widok na przeciwległy, skalisty brzeg Wisły, na którym średniowieczne Opactwo Benedyktynów wzniesiono, to jeden z bardziej ulubionych tematów fotograficznych w tym regionie ? w pełni się z tym zgadzam. Po serii zdjęć droga wiodła do Krakowa. Ścieżka rowerowa wzdłuż Wisły jest równie przyjemna, co i uczęszczana ? pogodne niedzielne popołudnie = tłumy ludzi. W samym Krakowie podobnie. Do Krakowa dojechałem ok. 16.00 i do pociągu miałem kilka godzin, więc trochę się po mieście pokręciłem. Oczywiście Stare Miasto oblegane, ale co ciekawe, np. plac na tyłach Kościoła Mariackiego ? kilkadziesiąt metrów od zatłoczonego Rynku ? był niemal pusty. Podobnie było z mniej znanymi uliczkami. Całą wyprawę uważam za bardzo udaną.


    Opinie

    Ta trasa nie posiada jeszcze opinii.

Mapa

Ta trasa nie posiada jeszcze oceny.
216.81
Kilometrów